Napastnik Manchesteru City, Wilfried Bony jest przekonany, że ma odpowiednią jakość, aby wywalczyć sobie miejsce w zespole dowodzonym przez Pepa Guardiolę.
28-letni napastnik w poprzednim sezonie występował na wypożyczeniu w Stoke, dla którego zanotował tylko dwa ligowe trafienia.
Przygoda Bony’ego z samym Manchesterem City także nie układała się najlepiej. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej często zmagał się z urazami i uważa, że to właśnie one były powodem jego problemów z zaistnieniem na Etihad Stadium.
– Kiedy byłem w Manchesterze City, nie było miesiąca, w którym nie leczyłbym urazu. Zawsze coś się działo. Odkąd zacząłem grać w piłkę, nigdy nie miałem tylu problemów co w Manchesterze City. To były złe chwile dla mnie. Zmagałem się z malarią przez którą nie pojechałem do Indonezji na przedsezonowe zgrupowanie – powiedział Bony.
– Trenowałem z mim osobistym trenerem w Marbelli. Wówczas zdaliśmy sobie sprawę, że mam malarię, więc nie mogliśmy trenować tak jak chcieliśmy, a potem przyjechaliśmy do Wielkiej Brytanii. Testy wykazały, że leczenie poszło dobrze, ale nie udałem się do Indonezji. Było tam zbyt gorąco, przez co groził mi nawrót choroby. Zostałem w Anglii i kontynuowałem trening z drugim zespołem.
– Kiedy zespół wrócił do Europy, pojechaliśmy do Niemiec, aby zagrać mecz przeciwko Stuttgartowi. Niestety złamałem palec. Lekarze pytali mnie, czy chcę przejść zabieg, ale powiedziałem nie, ponieważ sezon startował za dwa tygodnie. W tamtym sezonie moje ciało cierpiało, to było dla mnie skomplikowane.
– To było jak mecz piłkarski – były wzloty i upadki, ale wierzę, że minęły trudne chwile.